Najgorzej

Dzisiejsza pogoda bardzo cieszy Purplę z powodów wizerunkowych.

Nie wiem czy pamiętacie takie drewniane domki co się stawiało na półce żeby wiedzieć czy będzie padało. Tam był taki zaczarowany mechanizm, że chłop wychodził z domku jak miało być słońce, a baba zwiastowała deszcz. Nie wiem czy to prawda, czy znowu ktoś Purpli pocisnął kit w dziecięctwie (jak z tym pociągiem 😉 ), ale podobno te czary to koński włos, który się skręca pod wpływam wilgoci i dlatego baba wyłazi z domku. Z powodu tego przekrętu, viadomix, bo baby z domu bez powodu nie wychodzą.

Podobnemu prawu podlegają włosy Purpli i dziś jest ten dzień, kiedy Purpla z dumą nosiła na łbie burzę mięciutkich, naturalnie skręconych loczków i ani deszcz, ani burza idzie, ani że kropi i zaraz lunie nie zepsuło jej humoru, choć to wszystko się wydarzyło. No.

A najgorzej jest, bo dzieci Purpli najbardziej z pieczywa uwielbiają solanki, czyli szatańskie buły posypane solą i kminkiem. I w sumie niech tam sobie lubią co chcą, ale one te solanki kroją na desce i to jest jeszcze bardziej najgorzej.

Bo kiedy późnym wieczorem Purpla zaczyna pełzać po domu i nerwowo rozglądać się na boki w poszukiwaniu czegoś pysznego i znajduje naleśniczka z wczoraj i powidełka śliwkowe, i kiedy sobie tego naleśniczka trzaśnie na deseczkę, posmaruje powidełkiem, zwinie w rulonik i uradowana ulokuje się z nim pod kocykiem, to w drugim kęsie rozgryza kminek, a to się rozlewa w ustach i nie gaśnie, a Purpla czuje, że oto została słusznie ukarana za żarcie po nocach.

No.

Wasza P.